Fabuła baśni została zawarta w scenariuszu kreskówki ‘’ Leśny koncert ‘'
Graficzny kolorowy film. Scenariusz S. Mikhalkow, reżyser I. Iwanow-Wano, dyrektorzy artystyczni M. Botow, K. Karpow, A. Sawchenko.
Sojuzmultfilm, 1953.
Czytelniku, a niech cię wyobraźnia poniesie.
Michałkow Sergiej Władzimirowicz.
Dwie przyjaciółki.
"Żyjesz pięknie Droga siostro!- Powiedziała z zazdrością na przyjęciu do Szczurzycy Mysz -Co jesz i pijesz -Na czym siedzisz Gdziekolwiek spojrzysz - wszystko z zagranicy! "- "Ach, gdybyś, kochanie, wiedziała - Z westchnieniem Szczurzyca odpowiedziała: Zawsze czegoś szukam! Całymi dniami biegam za zagranicznym Wszystko co nasze wydają mi się szare i zwyczajne Ja tylko zamorskie ciągnę do mojej nory Oto włos z tureckiej kanapy! Oto strzęp perskiego dywanu! I ten delikatny puch który dostałam wczoraj - On jest afrykański.On jest z Pelikana! " "Co jesz?" Zapytała Mysz. " Pewnie to co my jemy, tobie nie odpowiada?! "- "Och, kochanie!" - odpowiedziała jej Szczurzyca. Niczym mi nie dogodzisz! Może tylko chleb i słonina! ... "
Мы знаем, есть ещё семейки,
Где наше хают и бранят,
Где с умилением глядят
На заграничные наклейки...
А сало... русское едят!
Chleb ze słoniną???ło matko to tylko watniki jedzą!!może jeszcze chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym??
Abo np.ziemniaczki z boczkiem smażonym i cebulką i szczypiorkiem i kefirem???nędza panie nędza!!dziadowskie żarcie!!trzeba patrzeć na cywilizacje wyższego sortu, i się na nich wzorować!@homary , ośmiorniczki się je a nie chleb.
Cały "cywilizowany" świat nie tknie takiego chleba ze słoniną!!
50 lat po ukazaniu się wielce pouczającym wierszyku Siergieja Michałkowa jego syn Nikita w prywatnej rozmowie z nowym i młodym wówczas prezydentem W.Putinem poruszył przygnębiającą sprawę wypierania rosyjskich podręczników szkolnych przez wydawnictwa finansowane przez fundacje Sorosa.
Kilka lat bezkarnego działania tych szkodników w latach 90-tych wystarczyło aby uczniowie pisali w zeszytach ozdobionych portretami amerykańskich prezydentów i uczyli się historii z książek w których amerykańskie perypetie z Per Harbor opisywane były na dwudziestu stronicach a stalingradzka bitwa w dwu zdaniach
Nikita Michałkow był tym który pierwszy rozpoczął krucjatę przeciw temu złu.I tak z boską pomocą i przy poparciu prezydenta udało się powstrzymać nawałnice.
Ha, ha! Nigdy nie żułam uszczelki spod kapsla, ale masz rację, te wszystkie „owoce morza” mają konsystencję gumy, jeśli nie zostaną prawidłowo przyrządzone. :))
Dziwisz się? W PRLu zawsze była nagonka na chłopów, a wieś była symbolem głupoty i zacofania.
Na szczęście nie wszyscy wykształceni z chłopskim wykształceniem duirobili się kompleksów, ale wielu, niestety tak i uważają, że etat i mieszkanie w bloku jest więcej warte niż własne hektary. W czym zresztą dzisiejsze rządy również ich na siłę utwierdzają.
//Dziwisz się? W PRLu zawsze była nagonka na chłopów, a wieś była symbolem głupoty i zacofania. //
To nie do końca jest prawda.Istniała wyraźna linia której nie należało przekraczać.
Przekonał się o tym K.Grześkowiak kiedy cenzura udupiła go za wyszydzanie chłopskich przywar.A filmowa produkcja "Konopielki" możliwa była w w końcowej fazie PRL-u podczas tak zwanego karnawału solidarności w 1982 r .
cyt.: "...te wszystkie „owoce morza” mają konsystencję gumy, jeśli nie zostaną prawidłowo przyrządzone. :))"
I tu ujęłaś perfekcyjnie sedno sprawy " jeśli nie zostaną prawidłowo przyrządzone". To co pisze o jedzeniu koleżanka małowybredna Fretka, to albo ignorancja kulinarna albo propaganda sugerująca ludziom że wyszukane potrawy to znilizna kapitalistyczna i prawdziwy patriota to powinien wpieprzać łój z chlebem i brukiew na okrągło. Miałem okazję wielokrotnie zakosztować ośmiornic, kałamarnic czy krewetek prosto z kutra na greckich wyspach i na Karaibach, przyrządzonych w sposób prawidłowy i mogę tylko powiedzieć że "niebo w gębie".
Dawno nie byłem na rybach, więc kiedy zawitały do nas kilka tygodni temu gościnnie na weekend food-trucki z całej Polski, zamówiłem sobie zupę rybną (o la Boga) po wietnamsku.
Kiedy już zapłaciłem i odbierałem talerz z zupą, Wietnamczyk z szeroko uśmiechniętą buzią zakomunikował mi :
// propaganda sugerująca ludziom że wyszukane potrawy to znilizna //
"Wyszukane" -chyba tylko w umyśle klinicznego snoba.
Wyszukane to były ryby .I te trafiały na stoły ludzi w miarę zamożnych.Reszta badziewia drobniejszego płazu która zaplątała się w sieci jako:ośmiornice,kałamarnice,krewetki oraz inne robactwo ;było pokarmem najbiedniejszych.
Rodowód "kulinarnych ślimaków" też daleki jest od wyrafinowania.A było tak że ślimaki w ogromnych ilościach zbierane w winnicach jako szkodniki trafiały do gara biedaków.Zaś właściciele winnic (w zalezności od posiadanego areału) jadali:drób,wołowinę,dziczyznę,wieprzowinę i ryby w dni postne.
Dzięki mass mediom udało się wmówić kmiotom że bezkręgowce są "wyszukane".A kioty jak to kmioty-uwierzyły.
Ja uwielbiam chleb ze smalcem ze skwarkami(sam go robię) i ogóreczkiem. Ziemniaczki smażone na słonince, cebulką, z boczkiem, kwaśne mleko. Mniam mniam. Smaki dzieciństwa gdy mięso się przejadło.
cyt. : "Wyszukane" -chyba tylko w umyśle klinicznego snoba."
Co ja zrobię, że tak to "robactwo" jest postrzegane przez większość ludzi mających doświadczenie kulinarne. Chyba nie powiesz, że zachodnia propaganda wyprała ludziom mózgi i wolą badziewie zamiast "szlachetnych" dań. Przecież na zachodzie ludzi stać na każde potrawy (przynajmniej od czasu do czasu), a jednak na eleganckich przyjęciach serwuje się między innymi to "obrzydliwe robactwo" jako rarytas. Także kawior. Nikt się tym nie obżera na codzień, ale przeważnie konsumuje jako dodatek do innych dań z dobrym winem lub innym trunkiem. To ma swój unikalny smak i jest prawie rytuałem w niektórych społecznościach. Podobnie z langustami i homarami. Nie jestem snobem i lubię też proste potrawy, ale przede wszystkim urozmaicenie i profesjonalne przygotowanie.
//Przecież na zachodzie ludzi stać na każde potrawy//
Nie sadzę.Wołowina wyhodowana bez genetyczno-farmaceutycznych sztuczek ciągle jest kosztowna.O dziczyźnie nawet nie wspomnę bo już cena ryb szokuje.(zwłaszcza sieroty po PRL-u przyzwyczajone do niskich cen ryb)
// Chyba nie powiesz, że zachodnia propaganda wyprała ludziom mózgi//
Owszem powiem.Już nie "wyprania" ale wręcz lobotomii trzeba żeby osoby mające pretensje do "konserwatyzmu" nie rozumiały że szeroko rozumiane kulinaria są takim samym i ani na jote lepszym ani gorszym,elementem narodowej kultury i tożsamości jak;język,poezja czy muzyka.
// . Nie jestem snobem i lubię też proste potrawy//
A co to są "potrawy proste" ?
pasztet z zająca to potrawa prosta ? albo galantyna (najlepiej z drobiu) ? Bo lubię wołowinę na dziko ale nie z powodu snobizmu ale dlatego że jest zajebiście smaczna.Znacznie smaczniejsza od suszi.Oj co ja gadam "smaczniejsza",od suszi wszystko jest smaczniejsze.Nawet nielubiany w dzieciństwie szpinak.
Uważam kuchnię wschodnią za znakomitą!Stosowną do naszego klimatu.
Często kobiety "wyczarowywały cos z "niczego" z niedostatku/zwłaszcza przed wojną/.Ja zostałam nauczona przez Mamę, gotowania w wieku 12 lat.Sama chciałam, bo w domu papu mi bardziej smakowało niż w szkole!
Potem, przerosłam moją Mistrzynię w paru przypadkach.
Robiłyśmy modyfikacje różnego rodzaju.Miałam okazję popróbować kilku kuchni, ale nasza smakuje mi najbardziej.
Jest klimatycznie dostosowana do potrzeb organizmu, z drobną modyfikacją większej ilości warzyw i owoców.
Znajomi Anglicy wzdragają się na bigos, ale dobrze zrobiony jest nie do pobicia, a kiszone ogóry... samo zdrowie!
Jak opowiadali starsi dawniej " we dworze" jadało się białe pieczywo, a "chłopstwo" chleb razowy, z pełnego przemiału, z pestkami ze słonecznika czy siemieniem lnianym, zupy ,często z dodatkiem "chwastów np. pokrzywy . No i???teraz od lat jest "moda" / zalecana przez lekarzy/wśród wyższych sfer"na chleby razowe z dodatkami!
Ja do smalcu, oprócz cebulki dodaje tarte jabłka lub żurawinę!
Mięso i ryby organiczne są ok. 2 krotnie droższe od standardowych, czyli zamiast 30 dolarów za kilogram trzeba zapłacić 60. I te parę razy na miesiąc większość może sobie pozwolić.
Oczywiście że kuchnia jest elementem narodowej kultury, ale raczej tej popularnej, codziennej. Każdy jednak znudzony monotonią diety lubi przy specjalnych okazjach wszamać coś egzotycznego, stąd we wszystkich kuchniach tyle obcych naleciałości. Zresztą w krajach wielokulturowych, jeśli masz akurat apetyt na obcą kuchnię, to idziesz do odpowiedniej restauracji. Ale aby wiedzieć czego się chce, to należało wcześniej zaryzykować i gdzieś spróbować.
Odnośnie dziczyzny i innych "ekstrawagancji" trudno dyskutować, bo o gustach jak wiadomo się nie dyskutuje, podobnie jak jednemu podoba się córka, a innemu teściowa.
Jasne, że prosta. Do zjedzenia, bo do przyrządzenia to już nie za bardzo. :)
A suszi potrafi być bardzo smaczne, uwierz mi na słowo, przekonałam się o tym, choć za rybami zupełnie nie przepadam, mówiąc oględnie. Natomiast szpinak był jednym z moich ulubionych warzyw.
fretka
Bez szlacheckiego tytułu..